Recenzja książki: „Moja kuchnia w Paryżu”

Dawno nie było recenzji żadnej książki bo szczerze powiedziawszy dawno nic mnie nie zaskoczyło. Jak już pisałem – ten rok chcę poświęcić na doskonalenie warsztatu – oglądam sporo tutoriali na youtube, czytam podręczniki kulinarne i poradniki. Od niedawna wykupiliśmy dostęp do Netflixa, a tam jest świetny serial dokumentalny „Chef’s Table” – bardzo inspirujący. Analizując to wszystko dochodzę do wniosku, że bez rozszerzenia mojej wiedzy i doświadczenia o kuchnię francuską (czyli notabene o podstawy współczesnej kuchni) daleko nie zajdę. I tak się złożyło, że na Święta dostałem prezent od Teściowej – kilkuletnią już, ale mi dotąd nie znaną „Moją kuchnię w Paryżu” Davida Lebovitza. I powiem wam od razu – jest świetna! Właśnie tak według mnie powinny wyglądać książki kulinarne!

Obraz nowoczesnej książki kucharskiej

Wiele osób próbuje wydawać – rynek jest przesycony przeróżnymi pozycjami. Większość to po prostu zbiory przepisów mniej lub bardziej autorskich. Dobrze kiedy czuć w nich jakąś myśl przewodnią, kiedy autor chce coś przekazać. Kiedyś, kiedy już dojrzeję kulinarnie na pewno będę chciał się zmierzyć z tym niełatwym zadaniem – napisać książkę, która nie była by albumem z ładnymi zdjęciami do przejrzenia (przeczytaj tekst Krytyki Kulinarnej na ten temat – zgadzam się w 100%). Na razie będę wydawał darmowe e-booki z moimi przepisami dla waszej wygody rozumiejąc moje miejsce w szeregu. Warto tutaj wspomnieć o pierwszym wydaniu Mateusza Zielonki (jakby ktoś nie wiedział – zwycięzcy Masterchefa 2017) , które sprawia wrażenie posklejanego z naprędce dobranych receptur. I nie zrozumcie mnie źle – nie zawiodłem się na niej bo niczego się po niej nie spodziewałem. Jednak żałuję, że nie pykło (jak się mówi na jednej z większych grup kulinarnych na FB), bo myślę, że Mateusz jeżeli tylko będzie chciał będzie w stanie przygotować naprawdę coś pomysłowego i ciekawego i może z niebanalną oprawą – bo te przygaszone, pastelowe wręcz fotki widzę w co drugim wydaniu.

„Moja kuchnia w Paryżu” chwyta właśnie dlatego, że opowiada historię. Historię samego autora, Davida Lebovitza, który opisuje swoją przeprowadzkę do stolicy Francji i przeżycia czy też emocje z tym związane.

Chef David

David Lebovitz pracował przez prawie 13 lat jako cukiernik w słynnej restauracji Chez Panisse w Berkeley w Kalifornii. I jak mi się wydaje tam właśnie zaraził się ideą Kalifornijskiej kuchni –  gotowania ze świeżych, lokalnych produktów. W 1999 roku David  zostawił prace w restauracjach i przeprowadził się do Paryża by skupić się na pisaniu (oprócz książek prowadzi też bloga). Jak dotąd wydał 8 książek – większość z nich o deserach. Jak pisze sam autor – we wszystkich stara się pokazywać kuchnię możliwą do naśladowania dla większości domowych cukierników i kucharzy – używa podstawowych, powszechnie dostępnych składników by tworzyć swoje cudowne receptury.

Zdjęcie: Ed Anderson (www.seriouseats.com)

Trochę zeszyt z przepisami, trochę pamiętnik.

Książka, którą opisuje charakteryzuje lekkość pióra autora – po prostu przyjemnie się ją czyta. Tak, czyta! Bo to nie jest kolejny zbiór przepisów. Trzon to opowieści o życiu w Paryżu, o poznawaniu nowych smaków, ale też zwyczajów i tradycji – nie tylko kulinarnych. Przyjemne jest to, że za każdym daniem kryje się krótkie wspomnienie – jakaś historia. Nawet jeżeli ma się czasem wrażenie, że to wszystko jest troszeczkę ponaciągane i szyte białymi nićmi na potrzebę utrzymania uwagi czytelnika to świadczy tylko o pracy włożonej przez autora by całość była spójna i lekkostrawna w odbiorze.

Przyznam się szczerze, że jestem jakoś w połowie i jeszcze do końca nie przeczytałem wszystkiego – z dwóch powodów – lekko napięty grafik (trochę wymówka), ale też dlatego, że po prostu nie chcę, żeby się za szybko skończyła. Macie czasem takie uczucie, że oglądacie jakiś miły, leniwy film i czujecie, że mógłby się nie kończyć? Tak właśnie czyta się tę książkę!

Reasumując

Polecam serdecznie „Moją kuchnię w Paryżu”. Jest nie tylko dobrze wydaną, pełną ciekawych przepisów książką kucharską, ale też opowieścią o nie zawsze łatwym życiu autora w nowym dla niego środowisku. Wiem na pewno, że sięgnę po kolejne książki Davida i na pewno zagłębie się w jego blog bo po prostu szkoda nie skorzystać z jego doświadczenia i wiedzy.