Suflet mocno pomarańczowy.

Wreszcie udało mi się kupić fajne kokilki – nie za duże, takie raczej małe – jak dla mnie w sam raz. Bardzo rzadko robię desery – a to jest idealna okazja by wreszcie zmierzyć się z sufletem. Nie od dzisiaj się słyszy, że jest trudny do zrobienia – dlatego mega się ucieszyłem kiedy zobaczyłem jak moje pianki rosną w piekarniku. Chciałem zrobić klasyczny, czekoladowy – ale Ukochana Żona stwierdziła, że chce bardziej owocowy. Padło na pomarańczę – takie wspomnienie lata, bo właśnie się cieszymy ostatnimi ciepłymi dniami tego lata.

Składniki (4 kokilki po 100ml):

  • Jajka (2 całe)
  • Mąka (1 czubata łyżka i trochę)
  • Mleko tłuste 3,2% (200 ml)
  • Masło (łyżka + ciepłe do smarowania kokilek)
  • Skórka z pomarańczy (świeżo starta z całej średniej)
  • Cukier puder (ok. łyżka + do podsypania)
  • Cukier brązowy (do oprószenia kokilek)
  • [Opcjonalnie]: Marmolada cytrusowa (łyżka)

Sposób przygotowania:

Zaczynamy od przygotowania kokilek. Smarujemy je w środku masłem – najlepiej tak by tworzyć pionowe prążki. Wsypujemy do środka cukier i okrężnym ruchem kokilki rozprowadzamy go równomiernie po ściankach – mamy uzyskać efekt taki jak na zdjęciu. Wstawiamy do lodówki by cukier nie popłynął razem z topniejącym do reszty masłem. Warto też już teraz nastawić piekarnik na 200*C ja robiłem z termoobiegiem.

Następnie oddzielamy żółtka od białek – będą nam niedługo potrzebne osobno. W garnku lub na głębokiej patelni przygotowujemy zasmażkę rozpuszczając łyżkę masła, smażymy na niej czubatą łyżkę mąki (delikatnie podsmażamy na średnim ogniu – uważamy by nie przypalić – dosłownie minutkę by nabrała żółtego, ładnego koloru i zaczęła delikatnie pachnąć) i wlewamy zimne mleko, najpierw pierwsze 100ml intensywnie mieszając, później resztę. Chwilę gotujemy i przelewamy do miseczki. Chwilę studzimy i do ciepłej masy wlewamy żółtka, również intensywnie mieszając – by się nie zwarzyły. Dobrze wymieszaną masę przelewamy z powrotem do garnuszka i podgrzewamy na średnim ogniu mieszając. Nie doprowadzamy do wrzenia (mówi się, że masa powinna mieć maks. 85*C). Ja zrobiłem na oko – po prostu kiedy zrobi nam się średnio gęsty, żółciutki budyń zdejmujemy z ognia i przelewamy do miseczki gdzie będziemy mieszać wszystkie, pozostałe składniki.

To jest nasza baza – do niej możemy dodawać składniki smakowe tak by tworzyć inne, przepyszne kompozycje. U mnie dzisiaj pomarańcza, więc dodajemy do masy świeżo startą skórkę z dobrze umytej pomarańczy. Ja dodatkowo dodałem też marmoladę cytrynową z limonką.

I teraz czas na ubicie białek. Białka ubijamy najpierw same,  do uzyskania piany. Dodajemy stopniowo cukier puder, po jednej trzeciej i ubijamy dalej. Mamy uzyskać konsystencję pianki do golenia – czyli nie na zupełnie sztywną pianę, ale taką przyjemną, trzymającą co prawda formę, ale i delikatnie lejącą się.

Łączymy na końcu bazę i białka – najpierw dodajemy trochę mniej niż pół piany i mieszamy by napowietrzyć masę. Drugą część piany dodajemy już delikatnie – ona nada nam właściwej, finalnej konsystencji – ją nie mieszamy, a zawijamy szpatułką. Tzn. zgarniamy masę z dołu i przekładamy na wierzch, delikatnie wtulając białka do masy. Kiedy zniknie nam cała piana masa jest gotowa do przelewania.

Przelewamy do kokilek – nie do samego wierchu. Stukamy przy tym dnem o blat – by masa dobrze rozeszła się w środku i przylegała do ścianek równomiernie – wtedy suflety prawidłowo urosną. Jeżeli mamy zacieki na ściankach do je delikatnie wycieramy – by nic nie przeszkadzało ciastu rosnąć.

Wstawiamy do piekarnika i zmniejszamy temperaturę do 180*C. Ja moje piekłem 10 minut by nie przesuszyć w środku. Tak naprawdę wszystko zależy od wielkości kokilek – tak czy inaczej 10-15 minut to jest maks.

Podajemy od razu po wyjęciu – na dodatkowym talerzyku – uprzedzając naszych bliskich czy gości, że naczynie jest gorące! Dla ozdoby warto oprószyć cukrem pudrem.

Smacznego!